Po dwóch tygodniach wypoczywania wreszcie wróciłam. Te dni minęły zdecydowanie zbyt szybko i najchętniej wciąż leżałabym na plaży wsłuchując się w morskie fale. Zastanawiałam się też całkiem na poważnie czy by nad morze się nie przeprowadzić. To chyba jedyne miejsce gdzie widzę swoje mieszkanie/dom.
No ale od początku!
Do Berlina jechałam 9 godzin. Zleciały wyjątkowo szybko, aż sama się zdziwiłam. Miałam świetne towarzystwo i godziny tak po prostu mijały. W autobusie zamarzałam i z niedowierzaniem obserwowałam zewnętrzny termometr, który wskazywał 30 stopni, hah ^^". Uwierzyłam dopiero kiedy mieliśmy postój, a żar uderzył mnie w twarz (swoją drogą jechałam w swetrze)
Na miejscu czekali już na nas znajomi. Z walizkami ruszyliśmy na dworzec. Termometr zdecydowanie się nie mylił, bo do dziś pamiętam jak bardzo wykończył mnie wtedy upał. Po odłożeniu bagaży małe zakupy.
Zaskoczyło mnie, ze tam absolutnie wszędzie można bez konsekwencji można pić piwo! Usiedliśmy w parku (gdzie chłopcy z wielkim rozczarowaniem odkryli, ze kupili piwo bezalkoholowe, w dodatku od dziwnym smaku, coś jak oscypek x.x) i do wieczora śmialiśmy się z wszystkiego z czego można by było.
Pierwszy dzień trwał na prawdę długo, bo mimo podróży nie byliśmy specjalnie zmęczeni. Do później nocy chodziliśmy po mieście bez konkretnego celu. Tu kebab, tam piwo.
Następny dzień czyli jazda do Samanthy. Do cudownego wielkiego, ogromnego i pięknego domu (1600m^2 w porównaniu z moim mieszkaniem na prawdę robi wrażenie). Tam zostałam już w zasadzie do końca. Ja, bo reszta została w Berlinie trochę dłużej. Mnie czekała kolejna podróż.
Kto dodał mnie na snapchat już wie, ze podczas wyjazdu skręciłam nogę. Siadając postawiłam ją w dość niefortunny sposób i jakoś tak wyszło. Do końca pobytu w Niemczech skakałam o kulach. To dość wygodne, bo wszyscy mi wszystko nosili, haha. Oczywiście nikogo nie wykorzystywałam !
Częstymi wypadami były te nad jezioro. Byłoby absolutnie okej gdyby nie muchy końskie, które latały za nami z uporem maniaka i kąsały gdzie tylko się dało. Odkryliśmy na to głupi, ale skuteczny sposób- oblać się piwem! Piwo z reszta pomogło nam też dojechać do domu stopem znad jeziora , bo to właśnie nim 'zapłaciliśmy' kierowcy.
Fidżi |
Samantha i Wyka |
Nadine w tle Panda |
Ja i Jasmin |
Ostatnią noc spędziłam jak chyba nigdy w życiu. Zaczęliśmy na domówce. Trochę dziwnie, ale z czasem się rozkręciło. Kiedy Michał poszedł spać (praca) stwierdziliśmy, ze nie będziemy go budzić i wyszliśmy na miasto. Wpadliśmy do drętwego, paskudnego polskiego klubu. Sądziliśmy, ze będzie drętwo, ale jako, ze byliśmy w klubie sami właścicielka otworzyła nam na dole salę do tańczenia (z rurą <3) i puszczała wszystkie kawałki, o które prosiliśmy. Jakby było mało dostaliśmy darmową tequile.
Nigdy nie piłam dużo, nie lubię być pijana. Zawsze piłam mało, zwykle tylko piwo i to mi wystarczyło. Tej nocy wypiłam więcej. Dużo... Tym sposobem do Szczecina jechałam na swoim pierwszym w życiu kacu. Mam teraz powody by więcej tyle nie pić. Okropne uczucie. (Wiem, ze mam małoletnich czytelników tak więc pamiętajcie, ze alkohol jest od lat 18 i należy pić go z głową !)
Ze Szczecina busem do Świnoujścia, promem na wyspę i kogo widzę? Biiru! I to właśnie dzięki niemu były to najlepsze wakacje na świecie.
Tydzień spędziliśmy w mieszkaniu, które wynajmuje mój wujek ze swoją żoną. Nie wyobrażacie sobie mojej miny kiedy zobaczyłam, ze w tym małym mieszkanku wisi mój ulubiony obraz ^^.
Oczywiście pierwsze co zrobiliśmy zaraz po rozpakowaniu bagaży to spacer na plaże. W Świnoujściu są największe plaże w Polsce. Są na prawdę bardzo bardzo szerokie, a z każdym rokiem coraz bardziej.
Usiedliśmy w barze na plaży rozmawiając popijając powoli piwo i objadając się różnymi przekąskami. Tak podsumowaliśmy pierwszy cudowny dzień nad naszym polskim morzem.
Skoro wakacje to mogłam sobie pozwolić tym bardziej, ze z ćwiczeń nici, bo noga wciąż nie do końca sprawna. Biiru śmiał się, ze na pewno mi przejdzie jak wymoczę w morzu. W zasadzie to dziś jest o wiele wiele lepiej choć nie idealnie.
Mojito roboty Irka i kiełbaski spod ręki wujka- kolacja idealna. |
Oczywiście grill też nie jeden, bo ogródek i pogoda tylko do tego zachęcały, w przeciwieństwie do niesamowicie agresywnych komarów. Szczególnie uwzięły się na Irka, bo moje ukąszenia można policzyć na palcach jednej ręki.
Fenomenem jest to, ze słońce, które nigdy mnie nie opalało (a jeśli już to na przedziwny czerwono różowy kolor, przez który wyglądałam jak świnka) nagle stwierdziło, ze będzie łaskawe i obdarzy moją skórę ślicznym karmelowo brązowym kolorem. Byłam na prawdę zaskoczona ale i szczęśliwa kiedy zobaczyłam się w lustrze <3.
Mała wycieczka do Niemiec, bo w końcu do granicy kilka kroków. Spacer po molo. Niestety tym krótszym, bo przy najdłuższym (w europie z resztą) nie za bardzo było gdzie parkować. Nie ujęło to jednak w niczym, bo i tak bawiliśmy się cudownie.
Oczywisty wypad do sklepu po żelki, które są tam 3 razy tańsze niż u nas. Zawsze z wycieczek do Niemiec przywożę jakieś rodzicom i bratu, taka już tradycja.
Nie byłabym sobą gdybym nie wróciła do domu z zakupami z
podróży. Tym razem torebka na jednym z przydrożnych straganów oraz
spódnica z 'cropp town'. Oba to prezenty od Irka. W zamian dostało ode
mnie koszulkę z Optimusem Prime również z cropp'a.
No i cóż, wszystko kiedyś musi dobiec końca nawet cudowne wakacje. Praca goni, budżet również, a i w końcu mnóstwo innych rzeczy jest do zrobienia (nie tak cudownych jak wyjście na plaże Q_Q). Kiedy opuszczaliśmy dom popłakałam się. Na promie również. Było mi przykro, ze to już koniec i przerażała mnie wizja 16h w pociągu.
Na szczęście do Krakowa przyjechały dziewczyny z Berlina więc kolejny tydzień (nie licząc planu, na który baaardzo nie chce mi się iść) nie powinien być absolutnie nudny.
Na koniec puzzle w Świnoujściu. Panowie budowlańcy chyba nie mieli głowy do układanek ^^.
A Wy moi kochani gdzie spędziliście wakacje? A może jeszcze zamierzacie gdzieś wyjechać?
Chyba 20 minut mi zajęło dokładne przeczytanie i pooglądanie zdjęć. :D Ale cóż, stęskniłam się! ♥
OdpowiedzUsuń